środa, 26 marca 2014

Rozdział 1

*Harry*
Złapałem się za szyję, strasznie mnie piekła. Spojrzałem na rękę, którą przed chwilą trzymałem na szyi. Krew. Dotknąłem szyi jeszcze raz. Nie mogłem przypomnieć co mi się stało. Teraz kiedy jestem w miarę trzeźwy przynajmniej racjonalniej myślę, ale za nic nie potrafiłem sobie przypomnieć co oznacza krew na mojej szyi. Z poprzedniego wieczoru wiem tylko to, że byłem na imprezie u Micka i to, jak wyszedłem idąc jakimś nieznanym mi lasem. A co dalej?
W pokoju, w którym siedziałem, było strasznie ciemno, jedynym oświetleniem była stara żarówka na środku sufitu. Wstałem z zimnej podłogi i podszedłem do drzwi, na drugim końcu pomieszczenia. Szarpnąłem za klamkę, ale nic to nie dało, zamknięte. Zacząłem walić rękami o drewniane drzwi. Opadłem na ziemię zmęczony już tym bezsensownym stukaniem.
Sięgnąłem ręką do kieszeni z tyłu moich czarnych, na kolanach dziurawych spodni. Wyjąłem telefon, nacisnąłem przycisk odblokowujący. Cholera, rozładowany! Poszukałem jeszcze czegoś w kieszeni bluzy, miałem wielką nadzieję, że coś potrzebnego tam znajdę. Gumy, kartka papieru i klucze. Nic co mogło by się przydać. Wstałem raz jeszcze chodząc po pokoju w którym z niewiadomych mi powodów tu siedzę. Nie mam pojęcia czy to porwanie, jakiś kiepski żart, czy cokolwiek. Wziąłem do ręki klucze i bawiłem się nimi.
Usłyszałem, że ktoś szedł, ktoś w stukających szpilkach. Z pewnością kobieta. Chciałem, żeby wydostała mnie z tego miejsca. Drzwi uchyliły się, a ja lekko odsunąłem się. Dziewczyna o długich ciemnych włosach weszła do środka. Popatrzyłem na nią, a ona na mnie. Podeszła do mnie i złapała za ramię, zdziwiłem się.
-Przyszłam zobaczyć co z twoją szyją - powiedziała usadzając mnie na ziemi. Otworzyłem szerzej oczy, chciałem żeby powiedziała mi co mi się stało.
-Upadłeś na ziemię i otarłeś się o jakąś gałąź -wytłumaczyła. Nie wydawało się to zbyt przekonujące.
-Co ja tu robię? -w końcu to ja się odezwałem. Dziewczyna wacikiem wycierała mi szyję, jak się domyślam wodą utlenioną.
-Przyprowadziłam cię tu, szłam akurat lasem i znalazłam leżącego w środku nocy w lesie -Przykleiła mi wielki plaster -Nazywam się Caroline.
-Harry...
Piękna. Ta dziewczyna była bardzo śliczna. Brązowe oczy, włosy tego samego koloru i oliwkowa cera, idealnie współgrały u dziewczyny. Dziewczyna wstała, a ja zrobiłem to samo. Stanęła naprzeciwko mnie, popatrzyła mi głęboko w oczy i...
*Caroline*
Zaciągnęłam chłopaka po schodach. Jego piękne oczy były teraz zamknięte, a delikatne loki rozczochrane. Położyłam go na łóżku. Nie miałam pojęcia co teraz z nim zrobić. Musiałam coś wymyślić. Nie wiem gdzie mieszka, co strasznie utrudnia mi zadanie. Znowu zaniosłam go, tym razem do swojego samochodu. Posadziłam na tylnim siedzeniu. Siadłam za kierownicą i ruszyłam Jechałam w kierunku miasta. Kilka minut później byłam już na stacji benzynowej. Rozejrzałam się czy nikogo wokoło nie ma. Pusto. Wysiadłam i wysadziłam chłopaka. Położyłam go obok wielkiego słupa. Było mi go strasznie szkoda, nie powinnam mu tego zrobić, ale musiałam. 
*Harry*
Poczułem szarpanie, ktoś chyba próbował mnie obudzić. Otworzyłem oczy. Jakiś straszy facet pochylał się nade mną. Otrząsnąłem się. 
-Proszę pana, proszę się obudzić! -powiedział. Wstałem. Co ja tu robię? Nic nie mogę sobie przypomnieć. 
-Dziękuje, tak tak już wstaję. 
Rozejrzałem się, byłem na stacji benzynowej niedaleko mieszkania. Poszedłem tam jak najszybciej, prawie się przewracając, czułem się strasznie dziwnie. Kac. 
Otworzyłem drzwi mieszkania, było niewielkie, wynajmowałem je od roku, sam. Osiedle na którym mieszkam nie jest najgorsze, ale też nie najlepsze.
Usiadłem na kanapie w salonie. Złapałem się za głowę i próbowałam sobie przypomnieć co wcześniej robiłem. Zastanawiałem się tak przez kilkanaście minut. Nic. 
Postanowiłem się przespać, może jak będę wypoczęty sobie przypomnę. 

Nadal nie wiem co wtedy robiłem, ale już o tym nie myślałem. Wyszedłem na piwo z Zaynem. Siedzieliśmy teraz w barze, rozmawiając o wczorajszych urodzinach. Nie chciałem wyjść na frajera i nie powiedziałem mu o mojej "przygodzie", której przebiegu nawet nie znam, powiedziałem mu po prostu, że wróciłem do domu i poszedłem spać. 
-Patrz Harry jakie laski! Idź pogadać -szarpnął mnie. Popatrzyłem na niego wielkimi oczami. Nigdy taki nie był, nie patrzył na dziewczyny i nikomu mu ich nie "proponował". Siedziała tam dwie ciemnowłose dziewczyny, obydwie były ładne. Nie miałem nic do stracenia wstałem i podszedłem do nich, Zayna zostawiając przy ladzie. 
-Hej dziewczyny, jestem Harry, a tamten to mój kumpel Zayn -wskazałem na przyjaciela -Może moglibyśmy się do was dosiąść? 
Uśmiechnęły się. Jedna z nich niższa uśmiechnęła się.
-Jasne, siadajcie, jestem Ally. 
-A ty śliczna jak masz na imię? -zapytałem się drugiej.
-Caroline...
Zayn podszedł do stolika z dziewczynami. Przedstawił się i razem usiedliśmy, ja bliżej Caroline, a on Ally.
-Zayn  poszedłbyś po cztery drinki -zaśmiałem się i klepnąłem go w plecy. Wstał i podszedł do baru.
-Co tu robicie? -zapytałem z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Nudziło nam się więc postanowiłyśmy to przyjąć wypić -Ally odwazjemniła uśmiech i odpowiedziała. Jej przyjaciółka siedziała cicho zamyślona.
-O czym tak myślisz? -popatrzyła na mnie.
*Caroline*
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo na pewno nie "straciłeś pamięć przez moją hipnozę i nie mogę patrzeć na twoje małe ślady po ugryzieniu na szyi, strasznie mnie kuszą". Nie.
-Przyniosłem drinki -przed odpowiedzią wyzwolił mnie Zayn z napojami. Podał mi jeden z nich. Upiłam łyka. Nie smakował mi, bardzo.
-Nie dobry-powiedziałam.
-Mogę zamówić jeszcze raz -odezwał się Zayn. Był miły, polubiłam go. Harry popatrzył na mnie, tymi swoimi zielonymi oczami, tymi które rano tak bardzo mi się spodobały, są takie magiczne...
-Nie dzięki, nie będę już pić -posłałam mu lekki uśmiech. Lecz on wstał i od tyłu wziął mojego drinka. Podał go Harry'emu. Ja popatrzyłam na jego szyję, tak bardzo mnie kusiło. Ale nie mogłam, nie chciałam tego robić.
-Nie wiem co mi się stało -odparł. Zaskoczyło mnie to, nie wiedziałam że widział jak na niego patrze. Nie odezwałam się.
-Caroline co ci się stało? O czym tak ciągle myślisz? -patrzyłam na przyjaciółkę wzrokiem, aby dała mi spokój.
-Idę do domu -wstałam -Idziesz ze mną?
-Nie, zostanę jeszcze chwilę -odpowiedziała mi Ally.
-Okej, a więc żegnajcie -chwyciłam torebkę i wyszłam z lokalu. Pragnęłam pożywienia, krwi. Musiałam zaspokoić żądze.
Wsiadłam do mojego samochodu i pojechałam w stronę lasu. Tego samego co wczoraj, był zaledwie dwie minuty samochodem stąd. Mam nadzieję, że na dzisiejszym polowaniu nie spotkam znowu jakiegoś człowieka.

Obudziłam się w środku nocy. Jakiś hałas nie pozwalał mi spać. Dobiegał z salonu. Szybkim ruchem wstałam z łóżka. Podeszłam do do drzwi, otworzyłam je i zajrzałam do salonu. On tam był. Mój jedyny wróg, ten który mógł mnie zabić za to, że nie poddałam się jego woli.


___________________________________________________________________
A więc pierwszy rozdział! 
Bardzo dziękuje Wam za wszystkie komentarze pod prologiem! To niesamowite! 
Macie jakieś propozycje co stanie się później? Jakieś przemyślenia? 
Mam nadzieję, że ten rozdział się podobał. Polecam Wam zajrzeć także na listę bohaterów i możecie się zapisać do informowania o rozdziałach, tam  po prawym boku haha (: 
P.S Prawda, że ten szablon jest śliczny? Ja się w nim zakochałam! :D



wtorek, 25 marca 2014

Prolog

Ciemny las i nic więcej. Szedłem w zimnie, pijany prawie do nieprzytomności, nogi miałem jak z waty. Księżyc na niebie ledwo oświetlał tą ponurą Ziemię. Oparłem się o drzewo, w żołądku zbierało mi się na wymioty. Pochyliłem się, ale nic. Musiałem wracać do domu, nie mogłem tutaj za długo stać, bo chyba bym zamarzł. Poszedłem tak jak poprzednio, przed siebie nie znając drogi, ani kierunku w którym idę. Miałem tylko nadzieję, że idę prosto do domu. Kilka kroków przeszedłem i znowu musiałem się zatrzymać, cholera! Postawiłem kilka kroków przed siebie i coś mi przeszkodziło. Upadłem na ziemie. Popatrzyłem o co się potknąłem, wielki korzeń drzewa, o którego głową uderzyłem. Nic mi na szczęście nie jest. Pewnie będę miał tylko kilka siniaków, ważne że żyje. Podniosłem głowę, zobaczyłem pustą polanę, obrośniętą tylko trawą. Księżyc oświetlał to miejsce bardziej niż wszystko inne. Tam było jasno. Coś zaszeleściło. Jeleń przebiegał szybko jakby przed kimś uciekał, ale nic za nim nie podążało. Postanowiłem chwilę zaczekać, bo możliwe było, że zaraz jakiś zwierz napadnie mnie, zamiast tego biednego jelonka. Obróciłem się, ktoś za mną stał, nikogo jednak nie zobaczyłem. Czyjaś ręka dotknęła mojego ramienia, znowu zajrzałem za siebie i ostatnie co zobaczyłem to ciemne długie włosy i zęby wbijające się w moją szyję.